niedziela, 10 kwietnia 2016

Święto Kwiatów edycja II - Flower's Fest vol. II


Od roku raz do roku spotykamy się, żeby świętować uroki życia. W industrialnym holu ekskluzywnej przestrzeni jemy lukrowane donaty, koreańskie onigiri, siorbiemy sobie ramen. Nieco nieśmiali ceramicy z rumieńcem opowiadają o swoich wyrobach. W tym roku przybyli wyjątkowo tłumnie, a my pękamy z dumy. Bo, wiecie, mamy cholernie zdolnych ceramików. Można godzinami przebierać w płaskich talerzach, talerzykach z rantem, szkliwionych na turkusowo, kremowych z czarnym nakrapianiem. Przesuwać palcami po chropowatych nierównościach zastanawiając się jak jedzenie będzie się zachowywać na bulgoczących wypukłościach. Mówią, że od nadmiaru głowa nie boli. Otóż boli. Zdecydować się nie można. 
Zamówimy przez internet - mówi wtedy Kuba.

***

Every year since a year we meet to celebrate appeals of life. In the industrial hall of luxurious space eat frosted donuts, korean onigiri, slurp some ramen. A bit shy pottery artists tell us blushing about their works. This year a crowd of them arrived and we were brusting with pride. You know, we have a damn good ceramic artists. You could pick and choose between flat plates, small plates with rims, turquoise enameled, cream with tiny black spotts. Feel the rugged surface under your fingertips wondering how the food would look like on the gruggling knobs. They say never too much of a good thing. Can be too much, though. You just can't take a decision.
We will order online - said Kuba.



















Ale chwileczkę! Przyszliśmy tutaj nie dla misek, martwych kawałków skorupy. Przyszliśmy tu dla niewinnych, uwodzących swą delikatnością piwonii, anemonów, ostróżek, bzów, jaskrów i róż pachnących słodyczą, pierwszą miłością i landrynkami. 

***

Hey, wait a minute! We didn't come here for bowls, lifeless pieces of shell but for innocent, seductive by their delicacy peonies, anemones, buttercups, delphiniums and roses smell sweet like first love and hard candies.











Dla tych bardziej stałych w swych uczuciach, pragmatycznych, nie cierpiących rozstań, żałoby i widoku pustego wazonu, przytulić można było kaktusa, roślinę, która będzie z nami na wieki, na dobre i na złe. A w zasadzie tylko na złe. Rozpieszczane popadają w hipochondrię i marnieją w oczach.
Całą gamę odmian pokojowych, z kolcami i bez, przyodziać można było w modną i wygodną donicę. Najlepiej szytą na miarę, betonową.

***

Those of you who are stable in their feelings. pragmatic, hate partings or a view of empty vase could hug a cacti. Thta's a plant that will be you for good and for bad. Or mostly for bad. Spoiled can fall into hypochondria and waste away.
The whole range of house plants varieties, with or without needles, could appareal fashionable and comfortable pot.
Preferably custom - made, concrete.















Zachłannym polecam własny las. Zamiast na hektary kupowany na butelki. 
- Dwie buteli lasu poproszę.
Jeden z trupią główką.

***
For who's grabby I recommend your own forest. Instead of hectares sold in bottles.
- Two bottles of forest, please.
One with the creepy head.








Marzy mi się, żeby za rok nabyć można było leśne krasnale. Z długą, szorstką brodą i złowieszczym usmieszkiem. I puchate sarenki skubiące białe zawilce.
Ostatecznie starczą znowu same zawilce.

***

My dream is to buy a woodland leprechaun next year. With the long, coarse beard and ominous smile. And a fluffy fawns nibbling white windflowers.
At least still only windflowers will be fine.